Manifest kibica
Zagłębie Sosnowiec w kilkanaście godzin zburzyło to, co udało się stworzyć w kilka miesięcy. Oczywiście nie mówię tutaj o poziomie sportowym, czy o postawie trenera i drużyny, tylko o pewnej formie stabilizacji.
Na początek napiszę, że nie jestem zadowolony ze zwolnienia dyrektora Grzegorza Kurdziela. Jest to błąd, gdyż uważam go za dobrego fachowca. Abstrahując od samej decyzji, chciałem napisać o formie. Ostatnio czułem niesmak, związany z tym, jak potraktowano trenera Jana Urbana, do którego zawsze będę miał szacunek i sentyment. Ogólnie takie decyzje w naszej piłce zdarzają się często i trzeba napisać – ze wstydem – Zagłębie Sosnowiec pod tym względem ma kilka spektakularnych „manewrów”. Wielu piłkarzy czy trenerów dostało przysłowiowego „liścia” w twarz. Sztuka rozstania i pozostawienia ostatniego dobrego wrażenia powinna być pielęgnowana, dotyczy to obu stron.
Zanim przejdę do sedna sprawy, to napiszę, co podobało mi się w ostatnim czasie, który nie był łatwy po spadku z I ligi (pamiętajmy, że często kluby nie potrafią się pozbierać po degradacji, a my cały czas mamy sytuację niepewną). Oczywiście będzie to tylko moje zdanie, każdy ma prawo ocenić inaczej. Ostatnie lata w Zagłębiu były zdominowane przez afery, aferki, dramaty, a klub co rundę, albo częściej, był narażany na różną formę szyderstwa i wyśmiewania, czyli wizerunkowego dramatu. Nie będę już rozpisywał się o Collinsach, kontuzjowanych młodzieżowcach, czyli o całym sosnowieckim gumofilcowym bagienku. Największym osiągnięciem Grzegorza Kurdziela było uspokojenie tej sytuacji, przez ponad pół roku Zagłębie było szczelne informacyjnie, przekaz dyrektora w wywiadach był klarowny. Dyrektor po spadku zbudował solidną drużynę, moim zdaniem dużo lepszą, niż wygląda na boisku i ma miejsce w tabeli. Zapewnił uzupełnienia zimą. Zadbał, żeby Zagłębie wyglądało jak solidnie odbudowywany klub, a nie cyrk na kółkach, gdzie afery przykrywają fatalnie grających piłkarzy. Dyrektor Kurdziel miał poważny problem – odziedziczył po poprzednikach trenera. Zapytałem go, czy planował zmianę, gdyż wiem, że miał cały plan i swojego kandydata na szkoleniowca. Szanuję go, bo nie chciał komentować na gorąco tego, co się wydarzyło, ani formy w jakiej go zwolniono. Również nie wdał się w plotki, choć wie, że nie napisałbym niczego, jeżeli wyraźnie zaznaczyłby, iż nie życzy sobie publikacji.
Mam informację z dwóch źródeł, iż dyrektor Kurdziel już dwukrotnie chciał zwolnić trenera Saganowskiego. Mam nadzieję, iż odbędzie się konferencja Klubu i poznamy więcej informacji dotyczących tego zamieszania. Od Grzegorza Kurdziela nawet nie dowiedziałem się, czy była to zasada do 3 razy sztuka i jego samodzielna decyzja o zwolnieniu trenera, czy też za tą decyzją stał ktoś inny. Komunikaty klubu są dość lakoniczne, a logika działania ponownie naraża Zagłębie na „szyderę”.
Przypomnijmy: najpierw zwolniony zostaje trener Marek Saganowski, potem dyrektor Grzegorz Kurdziel przekazuje stery dotychczasowemu asystentowi – Bartłomiejowi Bobli i zatrudnia do sztabu Dawida Pędziałka (którego poznał podczas pracy w Jastrzębiu), następnie oficjalne kanały informacyjne Zagłębia wrzucają galerię zdjęć z treningu, gdzie widać na zajęciach dyrektora Kurdziela w dresie na zajęciach. Po dwóch dniach klub zwalnia Kurdziela, po tej decyzji lojalnie z pracy rezygnuje Pędziałek.
Mogę się nie zgadzać ze zwolnieniem Kurdziela. Po tym, jak uspokoił atmosferę wokół klubu, tym bardziej powinien dostać szansę pracy z trenerem, którego sam by wybrał. Należałoby chociaż dać mu jeden pełny sezon, by można było ocenić jego decyzję… cóż witamy w Sosnowcu.
Wizerunkowo jeszcze potrafiłbym zrozumieć, gdybyśmy zobaczyli następujący komunikat: „W związku ze słabymi wynikami pierwszej drużyny / brakiem postępu / nie wprowadzaniem młodych piłkarzy Akademii / inny argument, Zagłębie S.A. rozwiązało umowy z dyrektorem Grzegorzem Kurdzielem, trenerem Markiem Saganowskim. W najbliższym czasie poinformujemy, kto przejmie pierwszą drużynę, a kto będzie odpowiadał za pion sportowy”.
To, co zrobił nasz klub, kolejność tych decyzji i zakładam, że również ich forma, nie ma sensu, jest abstrakcyjna.
Autentycznie chciałem zobaczyć i ocenić Grzegorza Kurdziela w dłuższej perspektywie czasu, przynajmniej 2 sezonów. Szczególnie, że z klubu płynęły sygnały, iż trzyma reżim finansowy, nie szasta pieniędzmi, na co się umówi – tego pilnuje. Tymczasem ponownie mamy sosnowiecką karuzelę. Latem przychodzi dyrektor, który nie ma wpływu na trenera pierwszej drużyny (a nawet jej teoretycznego lidera, czyli weterana Bilińskiego), a w momencie, gdy ma szansę wybrać swojego człowieka na to stanowisko, zostaje zwolniony. Jest to przynajmniej podejrzane, gdyż nasuwa się myśl, czy ktoś blokował wcześniej zmianę szkoleniowca? Czy ktoś wystraszył się zaproponowanych kandydatur? Jeżeli w klubie nie byli zadowoleni z dyrektora Kurdziela, dlaczego pozwolili mu mianować Boblę i zatrudnić Pędziałka, czy nawet wyjść na trening? Wygląda to trochę tak, jakby ktoś obudził się w poniedziałek, po kolejnym słabym meczu Zagłębia i doszedł do wniosku, że jednak trener Saganowski marnuje potencjał drużyny i można się zgodzić na jego zmianę. Jednak po dwóch kolejnych przespanych nocach, ktoś doszedł do wniosku, że jednak trzeba dalej zwalniać, że jeden kozioł ofiarny to za mało.
Mam propozycję dla tej osoby, albo niech myśli szybciej, albo lepiej śpi, albo… ugryzę się tu w język. W każdym razie, niech da sobie odpowiedni czas, by kolejność decyzji, jakość komunikacji i forma, były godne naszego Zagłębia Sosnowiec.
Moim manifestem jest następujący cytat: „Nie można oczekiwać szacunku, jeśli samemu się go nie okazuje”.